- No dobrze - skoncentrowała się na liście. -
Idźmy dalej. Pan Langfitt wyraża nadzieję, że miewasz się dobrze. To było łatwe zdanie. Je suis heureux de vous faire part que le parfum extrait de vos fleurs a fait frémir notre nez - wymamrotała do siebie. - Fait frémir to znaczy, że są zachwyceni. Fleurs to kwiaty. Pan Langfitt z przyjemnością informuje... - Amy potrząsnęła głową, urwała. - To jest bez sensu. Zaczęła przerzucać kartki słownika. Po kilku minutach wróciła do listu i przeczytała go ponownie. - Z tego wynika... - znowu zawahała się i potrząsnęła głową. - Ale to naprawdę jest jakieś dziwne. - Umilkła zmieszana. Tak bardzo chciała mu pomóc, ale nie potrafiła sobie poradzić. Jedyne wyjście, to przetłumaczyć list słowo po słowie. - Tu jest napisane dokładnie tak - zaczęła, wskazując na zdanie. - Nos doktora Langfitta jest zachwycony zapachem uzyskanym z twoich kwiatów. Z twarzy Pierce'a wyczytała, że dla niego wszystko jest jasne. Rozpromienił się jak nigdy. Jakby kamień spadł mu z serca. - Nie chodzi o nos w znaczeniu części ciała. To Nos. Pisany dużą literą. Nadal nie rozumiała. Chyba poznał to po jej minie, bo dodał: - Nos to osoba, która miesza różne zapachy - wyjaśnił. - Tworzy nowe perfumy. Jego zielone oczy jaśniały radością, trudno było temu nie ulec. Zmusiła się, by skupić się na liście. - Dalej pan Langfitt pisze, że... - znowu zajrzała do słownika. - Pisze, że Nos nie był w stanie powtórzyć... nie, skopiować zapachu twoich kwiatów. - Hura! - Pierce wyrzucił pięść w powietrze. Amy popatrzyła zdziwiona, a po chwili sama zaczęła się śmiać. Najwyraźniej to była bardzo dobra wiadomość. - Widzisz, chodzi o to, że tego stworzonego przeze mnie zapachu nie da się uzyskać przez wymieszanie innych, już znanych - tłumaczył Pierce. - Gdyby tak było, moja praca poszłaby na marne. Był taki zadowolony, że nie mogła oderwać od niego oczu. Wydawał się jeszcze bardziej przystojny i porywający. - Są różne rodzaje zapachów - ciągnął, a Amy wiedziała, że nie powinna się tak na niego